Do Teatru Rampa w Warszawie zawitała nowa musicalowa premiera – Wirujący seks, polskie love story, inspirowane kultowym filmem Dirty Dancing. Sprawdźcie, co na temat tej produkcji mówią jej twórcy oraz występujący w niej artyści.
Mania za chwilę bierze ślub z Henrykiem i chce, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. Wraz z narzeczonym przygotowuje się do pierwszego tańca, jednak przystojny instruktor wyglądający jak Patrick Swayze sprawia, że dziewczyna zaczyna marzyć o romansie jak z filmu.
ZOBACZ TAKŻE: Fotorelacja z Wirującego Seksu
CZEGO MOŻEMY SPODZIEWAĆ SIĘ PO MUSICALU WIRUJĄCY SEKS?
KRZYSZTOF RÓG (HENRYK): Po „Wirującym Seksie” spodziewać można się wspaniałych kompozycji muzycznych Grzegorza Rdzaka, ruchomych bioderek, polskiego wesela i podkarpackiej kiełbasy na stołach. Widzowie zobaczą odniesienia do filmu „Dirty Dancing”, który jest potężną inspiracją tego musicalu, ale też do innych romantycznych wyciskaczy łez. Będzie zabawnie, wzruszająco i seksownie. Zawirujemy w bajce z realnym happyendem.
DOMINIK MIRONIUK (HENRYK): Znakomitych autorskich utworów (banger alert!) i zaskakujących aranżacji, sprawnie działających bioder w rytmie mambo oraz dużo uroku i kilku wzruszeń :)
KONRAD MARSZAŁEK (IGNACY): Dużo śmiechu, porywającego tańca i wspaniałej muzyki, ale także wzruszenia i nostalgii za czasami, gdzie niby wszystko było prostsze, a jednak, jak się okazuje, tak samo skomplikowane jak dziś.
ANNA MIERZWA (KATARZYNA): Liczę na to, że Nasz Wirujący sex będzie sporą dawką roztańczonej energii i wspaniałej muzyki. Podróżą zabawną z momentami małego wzruszu.
MICHAŁ CYRAN (CHOREOGRAF): Możemy spodziewać się zabawy konwencjami, szaleństwa i spektaklu na pewno nie chcącego udawać „Dirty Dancing”! Jeżeli chodzi o działkę choreograficzną to jest to zupa wybuchowa łącząca w sobie zarówno mambo, voguing, hip-hop, ale i coś z zupełnie innej beczki tak jak np. polonez czy krakowiaczek. W końcu to polskie story :P
W CZYM WIRUJĄCY SEKS JEST LEPSZY OD DIRTY DANCING?
MACIEJ PAWLAK (PATRYK): Nie chcemy się z "Dirty Dancing" ścigać – to klasyk, który zasługuje na swoją niezachwianą pozycję w historii filmu. Spotkanie w teatrze to jednak zawsze więcej żywych emocji i wymiana energii na poziomie, którego film zwykle nie jest w stanie osiągnąć. Korzystając z tych dobrodziejstw możemy ukłonić się nisko Johnny'emu i Baby, jednocześnie delikatnie rozprawiając się z absurdem filmowych romansów i pokazując najszczerzej, bez filmowych zabiegów, nasze polskie love story.
KRZYSZTOF RÓG (HENRYK): Na pewno „Wirujący seks. Polskie love story” wygrywa tym, że jest nasz, polski, jesteśmy świadkami polskiego wesela i spełniającego się przy jego okazji marzenia. Aa, no i mamy jeszcze narzeczonego głównej bohaterki – Henryka, który wywija wszystkie układy taneczne mając zwichniętą nogę. To trzeba zobaczyć!
DOMINIK MIRONIUK (HENRYK): W tym, że można przeżyć tę historię na nowo i na żywo! I nie trzeba kasety i odtwarzacza VHS!
KONRAD MARSZAŁEK (IGNACY): Nie jest lepszy, nazwałbym spektakl młodszym bratem filmu, który, czego nie ukrywamy, jest dla nas ogromną inspiracją. Zresztą całe przedstawienie jest takim trochę hołdem dla Złotej Ery VHSu i uważny Widz odnajdzie w nim parę smaczków z innych filmów z tamtych czasów. No i to teatr, więc widzimy się na żywo!
ANNA MIERZWA (KATARZYNA): Nie jest lepszy! Jest inny. Jest autorską opowieścią inspirowaną tym kultowym filmem, osadzoną w polskich realiach.
MICHAŁ CYRAN (CHOREOGRAF): Nie jest ani lepszy ani gorszy. To nasza zabawa tym tak zwanym fenomenem filmu. Ciężko znaleźć chyba milenialsa, który nie zna tego tytułu. I tym tropem poszliśmy. My trochę bawimy się tym, co z tego filmu zostało w naszej głowie po latach i przedstawiamy nową historie o ludziach, którzy w tamtym czasie już dawno ten film pokochali. A mówiąc o filmie mam również na myśli jego fenomenalne sceny tańca, których również nie staramy się odtworzyć, a raczej nimi i w nie zabawić.
Zaintrygowany? Przeczytaj recenzję musicalu Wirujący Seks!
0 Komentarze