fot. Joan Marcus |
Hamilton, musical Lina-Manuela Mirandy z rekordowymi 16 nominacjami do nagród Tony na koncie, jest aktualnie chyba jednym z najpopularniejszych musicali na świecie, wspominanych w mediach równie często, jak Upiór w Operze czy Nędznicy – a w porównaniu z nimi jest produkcją stosunkowo świeżą, bo z premierą w 2015 roku. Co więcej, dzięki temu tytułowi grupa fanów musicali i filmów muzycznych powiększyła się o pokaźną liczbę osób, które wcześniej trzymały się z daleka od tego gatunku. Co sprawiło, że Hamilton odniósł taki sukces?
Hamilton z przytupem wszedł do panteonu najważniejszych dzieł współczesnej kultury, chociaż początkowo nic nie gwarantowało mu tak wielkiego sukcesu, tym bardziej, że mało kto pamięta o broadwayowskim życiorysie Hamiltona z 1917 roku. Z dozą niepewności (i ze wzgardliwym uśmiechem na twarzy) patrzono na pomysł niezbyt znanego wówczas Lina-Manuela Mirandy, by stworzyć musical o ojcu założycielu Stanów Zjednoczonych. Nie dość, że planowano sięgnąć do musicalu, gatunku co prawda coraz popularniejszego, jednak wciąż kojarzonego stricte z teatrem, a więc niejako kierowanego wąskiego grona odbiorców, to jeszcze fabularnie skupiono się na historii USA, zapewne interesującej głównie urodzonych w tym kraju, w dodatku tylko tych z zacięciem humanistycznym i historycznym. Tuż po premierze na Off-Broadwayu rzeczywistość zaśmiała się w twarz niedowiarkom, ponieważ Hamilton znalazł się na językach wszystkich, kilka miesięcy później trafił na Broadway, po czym zaczął zgarniać wszelkie nagrody, jakie do zgarnięcia były: Pulitzera, Grammy oraz 11 statuetek Tony. Na widowni zasiadały coraz to nowe osoby zaciekawione szumem narastającym wokół tej produkcji, dzięki czemu musical zaczął przedostawać się do grup, w których wcześniej o tym gatunku nie mówiono. Hamilton przyczynił się nie tylko do wzrostu popularności spektakli muzycznych jako takich, ale i samego Mirandy, który stał się wręcz celebrytą i którego pracę przy innych tytułach nagle zaczęto odkrywać, doceniać i zatrudniać go przy kolejnych projektach, traktując jako gwarancję sukcesu.
fot. Joan Marcus |
Można odnieść wrażenie, że sukces Hamiltona leży w jego oryginalności, która wręcz wylewa się z niemal każdego aspektu musicalu: od poruszonej tematyki, przez muzykę, po rozwiązania techniczne. Przyjrzyjmy się więc, co niezwykłego można odnaleźć w tej produkcji, że została tak doceniona, jednocześnie poznając 5 powodów, dla których warto obejrzeć Hamiltona.
1. Czyżby emocjonująca opowieść o konstytucji?
Utarło się takie ironiczne stwierdzenie, że da się zrobić musical o wszystkim. Czemu więc nie spróbować poruszyć tematyki historycznej i momentu niezwykle ważnego dla mieszkańców Stanów Zjednoczonych, chociaż takiego, o którym nie myśli się na co dzień? Lin-Manuel Miranda zapoznał się z monografią autorstwa Rona Chernowa i podczas wizyty w Białym Domu oficjalnie oświadczył Barackowi Obamie, że planuje stworzyć na ten temat musical. Kilka lat później, w czasach popularności muzyki disco-polo i książkowych erotyków, na scenę trafił musical o imigrancie z Karaibów, który, bez grosza przy duszy, swoją inteligencją i charakterem próbuje osiągnąć sukces w XVIII-wiecznym Nowym Jorku. Tak właśnie rozpoczyna się Hamilton, przedstawiając nam kolejne sceny z życia przyszłego sekretarza stanu, życia zarówno zawodowego, jak i prywatnego. To więc nie tylko historia o polityce, z pojedynkami do ostatniej kropli krwi, ale także o miłości, romansach i zdradach, rodzinie, pracy, poświęceniach i wielkich ambicjach. Całość okraszono zarówno scenami wzruszającymi, jak i humorystycznymi, dodając kilka odniesień do współczesności.2. Rap poszerza horyzonty?
Musicale kojarzone są zazwyczaj z typową dla swojego gatunku muzyką, której zasłyszane w radio nuty od razu sugerują, że utwór pochodzi ze spektaklu teatralnego, ewentualnie filmu muzycznego. Aż tu nagle wkracza Hamilton z... Rapem. Dokładnie tak, to chyba stanowi najbardziej oryginalny i kontrowersyjny element musicalu, żeby nie powiedzieć – jego główny trzon. Miranda w jednym z wywiadów tłumaczył, że Alexander Hamilton wyjątkowo dużo pisał, szukano więc sposobu, by w szybkim tempie przekazać wszystko, co mógł mieć do powiedzenia. A najlepszym sposobem wydawał się właśnie hip-hop. I, oczywiście, dobra dykcja.Należy jednak zaznaczyć, że w Hamiltonie, oprócz rapu jako symbolu buntu i rewolucji, odnajdziemy również inne style muzyczne, najczęściej dopasowane do wykonującej utwór postaci, czy też nawiązujące do współczesności. W ten sposób może wydawać się, że siostry Schuyler wykonują popowy song a'la Destiny's Child, a Król Jerzy parodiuje smutną balladę o związku z ukochaną (ojczyzną i ludnością). Co ciekawe, pierwszy utwór w zasadzie streszcza cały musical, opowiadając jego fabułę i przedstawiając poszczególnych bohaterów! Tak różnorodny soundtrack ma szansę zaskoczyć i trafić, chociażby jednym utworem, do najbardziej wybrednych.
3. Tu nie ma nic przypadkowego!
Śmiało można zazdrościć każdemu, komu udało się zobaczyć Hamiltona na żywo, bo jest to bez wątpienia niezapomniane wydarzenie. Zazdrościć można tym bardziej, jeżeli ktoś miał okazję obejrzeć go kilka razy, tym samym dostając możliwość zwrócenia uwagi na pewne niezauważane na pierwszy rzut oka elementy. Na ten musical, nawet w oderwaniu od libretta czy muzyki, po prostu miło się patrzy. To fantastycznie zagospodarowana przestrzeń z obracającym się podestem; to dopracowane i często symboliczne choreografie wzmocnione odpowiednią grą świateł; to triumf artystów z drugiego czy trzeciego planu oraz tancerzy, którzy, niby niepostrzeżenie, wciąż pozostając w roli i przechodząc tanecznym krokiem przez scenę, przenoszą meble i drobne przedmioty lub zarzucają Hamiltonowi płaszcz na plecy, tym samym w kilka sekund zmieniając całą scenografię na naszych oczach, pozwalając przenieść się fabularnie o kilka dni czy miesięcy na linii czasu. Chyba każdy może złapać się na obserwowaniu tła wydarzeń, zamiast jej głównych punktów i będzie to całkiem naturalna reakcja.fot. Joan Marcus |
4. Ależ ma charakter!
Oryginalność i różnorodność tej produkcji leży także w sposobie wykreowania postaci. Oprócz stworzenia typowych dla każdej historii klisz, bo ktoś przecież musi być tym złym, a ktoś rozładowującym napięcie elementem humorystycznym, zdecydowano się także na bardziej subtelne zabiegi, związane z dopracowaniem wnętrza każdej osoby. Przede wszystkim, każda z nich ma swój indywidualny charakter, którego wpływ na kolejne działania obserwujemy przez cały spektakl. Możemy zgadzać się lub nie rozumieć podejmowanych przez bohaterów decyzji, jednak są to ich decyzje, związane z przeżytymi doświadczeniami, obranymi celami czy rządzącymi ich życiem ambicjami. By podkreślić różnice między jednostkami i, być może, zaznaczyć tolerancyjny aspekt widowiska prezentując przeszłość tak, jak wygląda współczesna Ameryka, aktorzy pojawiający się na scenie to osoby o korzeniach afroamerykańskich, latynoskich czy azjatyckich.5. Ten cytat to ja sobie zapiszę!
Wnet po premierze okazało się, że Hamilton stał się źródłem wykorzystywanych w kulturze i życiu codziennym cytatów. Fanów tego musicalu łatwo jest rozpoznać w grupie, w szkole czy w firmie, wystarczy, zabierając się do pracy, szepnąć work, work, by usłyszeć dochodzący z sąsiedniego biurka okrzyk Angelica!. Do tego w sklepach można znaleźć wiele produktów związanych z Hamiltonem, które zawierają najbardziej rozpoznawalne fragmenty tej produkcji. Każdy psychofan zaopatrzył się już pewnie w szklankę z napisem "My shot" czy bluzę informującą, że jesteśmy bardzo "Young, Scrappy & Hungry".
Chociaż Hamilton jest w świecie musicali nabytkiem stosunkowo młodym, chyba bez zawahania można stwierdzić, iż już przeszedł do historii. Potwierdzeniem niech będzie fakt, że spektakl z oryginalną obsadą broadwayowską został nagrany i trafi do kin w 2021 roku. W tym samym roku na wielkich ekranach pojawi się drugi tytuł Lina-Manuela Mirandy, In The Heights w wersji filmowej, którego premiera, ze względu na sytuację gospodarczą na świecie, została przesunięta z tegorocznych wakacji o rok.
EDIT: HAMILTON FILM
Premiera nagrania spektaklu (ponieważ jest to oficjalne nagranie wersji scenicznej z broadwayowską obsadą, nie film tworzony od zera), została przeniesiona na 3 lipca 2020 roku. Produkcję będzie można jednak obejrzeć nie w kinach, a na platformie Disney+, która w Polsce nie jest jeszcze dostępna.
Sprawdź inne materiały na temat:
0 Komentarze